Wystawa od 21.01.2023 do 10.03.2023r
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Nie jestem zdolny do jakiegoś syntetycznego ujęcia obrazów pokazywanych na wystawie „teraz i zawsze”. Być może nic istotnego ich nie łączy poza wysiłkiem autora. Żeby jednak nie przekreślać szansy na wysnucie istniejących być może związków, przedstawiam krótkie komentarze do obrazów.
Trzy prace są kontynuacją wątku inspirowanego wspomnieniami, tym razem z czasów szkolnych.
- „Matematyka (dobrze, ale nieudolnie)”
Mój nauczyciel matmy w technikum był wymagający, sprawiedliwy i jak to się mówiło – przedwojenny. Cenił błyskotliwość i talent matematyczny, poprawne rozwiązanie zadania przyjmował z obojętnością. Bywało, że uczeń po mozolnym, ale udanym rozwiązaniu zadania przy tablicy, usłyszał tylko: „dobrze, ale nieudolnie”. Profesor O. budził nasz respekt, szanowaliśmy go. Przyznaję, że i ja czasami używałem tej krótkiej oceny w rozmowach ze studentami.
2. „Surowy nauczyciel niemieckiego”
Pan G. był młody, oschły i wyniosły. Pogardzał uczniami, upokarzał i napawał się naszym przerażeniem, gdy wchodziliśmy na lekcje. Trója z plusem to był szczyt marzeń. Starannie uczesany, zawsze noszący ten sam szary garnitur, wiadomo kogo nam przypominał. Przez długie lata nienawidziłem niemieckiego.
3. „Muzyka (powinieneś śpiewać w chórze)”
W podstawówce miałem bardzo wymagającą panią od matematyki, która uczyła również śpiewu (tak chyba nazywały się lekcje muzyki). Była schorowaną staruszką, trochę strasznie wyglądającą. Uważała, że mam dobry głos i powinienem śpiewać w chórze, no nie mogłem tak wystawić się na pośmiewisko kolegów… Niezłomnie odmawiałem. Kiedyś poprosiła o przyniesienie płyt, których słuchamy w domu, mój Chopin i Beethoven zapewniły mi dobre oceny mimo tego chóru.
4. „Powrót z Łomży, pierwszy Matchbox”
Ten obraz jest wcześniejszy od powyższej trójki. Próbowałem w nim namalować jedno z najcudowniejszych wspomnień z dzieciństwa. Babcia kupiła mi w kiosku (!) w Łomży miniaturkę srebrnego motocykla firmy Matchbox, marzenie każdego chłopca (tylko w Peweksie za dolary). Wracaliśmy furmanką do wsi, gdzie spędzałem wakacje. Letni zmierzch, skrzypiący wóz i moje szczęście.
5. „Zamalowywanie obrazu”
Kilka lat temu namalowałem sobie ludowy obrazek przedstawiający powołanie Św. Pawła. Jakoś nie cieszył się zainteresowaniem, więc postanowiłem go przemalować. W trakcie zamazywania obrazu czerwienią i zielenią przyszła myśl, żeby właśnie tę czynność namalować. I tak stary obraz częściowo ocalał, ręka Boga, końskie uszy i drzewo zostały.
6. „Z muzeum Vigelanda”
To farby z tła tego obrazu posłużyły do zamalowywania, po prostu zostały i było szkoda zmarnować. W muzeum Vigelanda w Oslo można zobaczyć fazy powstawania gipsowego odlewu figury „The angry boy”, to był gotowy obraz. Czasami z niewiadomych powodów maluję rzeźby albo pomniki.
7. „Dziewczynka u fotografa”
Fotograf gdzieś pojechał i zdjęcie robiła jego żona. Ta scenka, może trochę złośliwa, miała w sobie jakiś wdzięk, no i rzadko jest okazja do użycia żółci z oranżem.
8. „Plama”
Na płytę nagrobka wylała się parafina. Trzeba było to wyczyścić. Zobaczenie siebie przy tej czynności było okazją do małej, symbolicznej wizji. Usuwa się plamę z czarnej, granitowej powierzchni odbijającej niebo.
9 – 12. Cztery martwe natury
Częściowo aranżowane ustawienia posłużyły do malarskich ćwiczeń. Użyłem popsutego latawca, który przez lata kurzył się pod sufitem, albo zasłony w granatowy las. Bojler z kwiatami na oknie i fotel, na który padło światło, po prostu były. O nic więcej nie chodziło, jak tylko o parę zaskoczeń, które dały oporne farby.
- „Brama w Czerwińsku”
Romański kościół kanoników regularnych w Czerwińsku nad Wisłą już nie raz dał mi ciekawe inspiracje. Tym razem zwróciłem uwagę (tyle razy nie zauważając) na bramę zamykającą spory, trawiasty plac. Na bramie napis, niepoprawny, namalujemy.
- „Sprzedawca baloników”
Berlińczycy lubią urządzać das Fest, np. święto ulicy. Byliśmy na takim święcie w dzielnicy Prenzlauer Berg, atrakcje i uciechy dla dzieci i dorosłych. Starszy pan w meloniku skręcał z podłużnych baloników różne kształty, co tylko sobie dzieci zażyczyły. Wszystko tonęło w kalejdoskopowych refleksach świateł i cieni (stąd takie tło w obrazie). Robiło się późno a on niestrudzony nadmuchiwał i skręcał serca, łabędzie, miecze i co tam jeszcze.
- „Pogłębiarka przy falochronie w Ustce”
Ileż to razy malowałem w Ustce i pogłębiarkę, i falochron, i te latarnie… A po zachodzie słońca aż wstyd się przyznać, że pięknie to wygląda. Coś kusi, żeby z tym się zmierzyć, z tym co ludzie lubią.
- „Skraj lasu”
- „Szkic z lasu”
Spacer ze szkicownikiem po lesie zawsze kończy się rozczarowaniem. Za dużo tych uroków przyrody, jak nie wszystko, to nic. Ratuje dopiero szkic fragmentu, detalu. Kiedyś malarze potrafili namalować sumę lasu, może chodzi o cierpliwość? Mimo wszystko wciąż chodzę do lasu po obraz.
- „Okna z kotami”
Przyszła zima, spadł śnieg, kocie interesy w okolicy się skomplikowały. Ale zawsze tak się ustawią, że inspirują do kompozycyjnych zagadek.
- „Irek milczy”
Irek jest szamesem w synagodze. Z początku milczał, nieobecny i wycofany. Z czasem zaczął opowiadać zdarzenia z pracy, albo ze swojego życia, niezwykłe, jak zawsze w tym Narodzie. Pewnego razu miał na ręku ślady po Tefilin (zapytałem go dla pewności). Twarz zmieniłem, właściwie sama się zmieniła w malowaniu.
- „Irek wyjaśnia”
W synagodze jest tablica z zegarami pokazującymi, o której godzinie zaczynają się określone modlitwy. Tylko niebieski zegar pokazuje czas. Jasnej i ciemnej czerwieni tam nie było, przyszły w obrazie.
- „Kapucyni, palacze i malarze”
Na podwórku przed Otwartą Pracownią w Krakowie stali dwaj braciszkowie na fajeczce. Dowiedziałem się, że są kapucynami, malują ikony. Nawiązaliśmy kontakt, dostałem piękne albumy. Odebrałem to spotkanie jako sygnał z innego świata malarskiego, może jako wezwanie do poprawy?
No i wyszło „oczko”
Jarosław Modzelewski